Saturday, February 13, 2016

ŻYCIE W SZKOCJI - PARĘ SŁÓW O MOIM MIEJSCU PRACY


Moja mina mówi: "uwielbiam tę robotę" :P

Co u Was kochani? U mnie obecnie zawirowania w życiu - głównie jeśli chodzi o pracę. Można powiedzieć, że od listopada/grudnia mamy coraz mniej roboty, non stop mamy ucinane godziny i cierpi na tym nie tylko nasza wypłata. Długo zastanawiałam się czy pisać na ten temat post... Za bardzo się tym wszystkim przejmowałam i niepotrzebnie stresowałam. Jestem takim typem człowieka, który nie daje rady normalnie funkcjonować, gdy tego stresu w życiu jest za dużo. Odbijało się to na moim humorze oraz chęci do życia, poza tym myślami cały czas byłam daleko... Marzyłam tylko o tym, aby rzucić to wszystko w kąt, wrócić do Polski i uciec, po prostu uciec. Z biegiem czasu oraz może po części dzięki temu, że postanowiłam wraz z nowym rokiem wziąć się za swoją psychikę zaczynałam nabierać do tej całej sytuacji dystansu. Czasem sama się sobie dziwię jaką oazą spokoju jestem. Wiadomo, czasami coś wyprowadzi mnie z równowagi, ale widzę obecnie ogromny postęp! Biorę swoją pracę na dystans, nie wiążę z nią przeszłości i nie zależy mi już na opinii innych ludzi. Przekonałam się, że w miejscu, w którym obecnie jestem nikt mnie nie doceni oraz o tym, że mnóstwo tu fałszywych ludzi, którzy udają, że cię lubią po czym bez zastanowienia zaczną cię obgadywać za plecami. Po co się niepotrzebnie smucić, denerwować czy stresować?! Życie w Szkocji baaardzo dużo mnie nauczyło. Czuję się dojrzalsza, bardziej mam poukładane w głowie. To prawda, chcę niebawem wrócić do Polski, ale nie żałuję, że wyjechałam. Na pewno wyciągnęłam z tego wyjazdu ważną życiową lekcję oraz doświadczenie, którego nikt mi nie odbierze.


Uśmiech przede wszystkim!

Nie napisałam póki co niczego konkretnego w tym poście, więc może czas na trochę słów. Czy czuliście się kiedyś wykorzystywani w pracy lub że ktoś wami pomiata i wykorzystuje przewagę? Ja coś takiego właśnie czuję i nie spodziewałam się, że spotka mnie w życiu coś takiego. Może kilka przykładów z własnego doświadczenia:
-Pracodawca nie docenia swoich pracowników, wykorzystuje nasze umiejętności, czasem pochwali za dobrze wykonaną pracę, ale gdy noga nam się podwinie nie zawaha się, by uprzykrzyć nam życie. 
-Ucina godziny, gdyż biznes przestaje się kręcić i tym samym zabiera przerwy argumentując to tym, że przerwy nam się nie należą, ponieważ pracujemy tylko 6 godzin. Tylko czy aż? Pracujemy fizycznie, nasza praca do lekkich nie należy. Cały czas stoimy, jest duszno. Nawet jeśli pracujemy tylko te 6 godzin to naprawdę przerwa nam się nie należy? Gdzie tu wdzięczność okazana pracownikowi? Gdzie troska o jego dobre samopoczucie czy efektywność pracy? A wiadomo, że gdy człowiek zmęczony to jego efektywność spada. 
-Zakazuje mówić po polsku argumentując to tym, że nie rozumie tego języka. Ok, jestem to w stanie pojąć. Ale jeśli pracownicy po angielsku mówić nie potrafią to jak można im nakazać rozmawiać tylko w tym jężyku? Niewykonalne... 
-Raz miałam taką sytuację, że zaginęła jedna koszula i ostarżono mnie, że ja ją gdzieś zapodziałam/wysłałam innemu klientowi/itp. Bez żadnych dowodów zabrano mi z wypłaty 150 funtów, czyli wartość zaginionej koszuli. Jak tak można?! Oczywiście pieniądze odzyskałam, ale niesmak pozostał. A koszula zaginęła oczywiście nie z mojej winy. Jestem typem osoby, która potrafi się przyznać do błędu, ale płacić za kogoś nie zamierzam.
-Spotkałam się również z sytuacją jak pracodawca pomiata pracownikiem mówiąc po prostu, że śmierdzi i pytając się go, czy wie do czego służy dezodorant. Wstyd wstyd... Przykro mi było, gdy słyszałam tę historię od koleżanki.
-Moim zdaniem pracodawca wyżywa się na nas jako Polakach oraz ma to związek z odmiennym kolorem skóry. Nie, nie jestem rasistką i nic do czarnoskórych ludzi nie mam. Ale to, jak traktuje nas nasz pracodawca jest mocno niepokojący. Zastanawia mnie to skąd się bierze w nim tyle złości oraz złośliwości na nas? Co my takiego złego mu wyrządziliśmy, jaką krzywdę? Wykonujemy dobrze swoją pracę i nie mamy sobie nic do zarzucenia.

Wiem, że mój wpis może być dla niektórych kontrowersyjny, ale bardzo chiałam poruszyć ten temat. Może teraz za bardzo ukazuję moje życie prywatne, ale po prostu poczułam taką potrzebę, aby moją historią się z Wami podzielić. Na obczyźnie nie jest kolorowo, ale owszem - w Polsce też nie jest. Ale tak czy siak nie sądzę, by taka sytuacja, w której ja jestem możliwa byłaby we własnym kraju. Czasem mam takie wrażenie, że możnaby napisać niezłą książkę bazując na moich historiach z życia. Oczywiście teraz żartuję... Muszę, niestety muszę mieć dystans do tego wszystkiego, bo naprawdę człowiek o słabych nerwach po prostu by zwariował! Wiem, że sprzeciwianie się sytuacji w mojej pracy to walka z wiatrakami. Prędzej usłyszę "jak się coś nie podoba, tam są drzwi", niż coś faktycznie zmieni się na lepsze. Piszę tego posta również do osób, które może są w podobnej sytuacji. Bądźcie silne! Nie dawajcie się pomiatać, ponieważ zasługujecie na wszystko co najlepsze! Drugi człowiek nie ma prawa nikim pomiatać, a fakt, że jest Waszym szefem go nie tłumaczy! Teraz jestem silna, znam swoją wartość, ale niestety dalej tkwię w tej chorej sytuacji. Wiem, że lepszym wyjściem byłoby rzucenie tej roboty i znalezienie innej, lepszej. Niestety sytuacja w Aberdeen obecnie jest kiepska i pracy na full time niestety jest coraz mniej... Układam w głowie plan powrotu do Polski i wiem, że najlepiej byłoby zrobić coś swojego, własnego. Niestety w każdej pracy dla kogoś znajdzie się coś, co będzie na nie. Słaba wypłata, nieprzyjemny szef, niemili znajomi z pracy, za mała/duża ilość godzin, brak wolnych weekendów... Długo by wymieniać. Ale również pamiętam, co robiłam w przeszłości i gdzie pracowałam. Bardzo lubiłam pracę z klientami, stanie na kasie, polecanie produktów, a poza tym skończyłam technikum ekonomiczne na profilu handlowiec. Możliwe, że wrócę do takiego typu pracy, a może znajdę inny sposób na siebie. Tak czy siak trzymajcie za mnie kciuki! 


Wspomnienia z byłych miejsc pracy.

Dajcie również znać, czy Wy mieliście jakieś nieprzyjemne sytuacje w swoim miejscu pracy. Może wspólnie znajdziemy jakieś rozwiązanie, wyjście z sytuacji? Czekam na Wasze komentarze i życzę udanego weekendu! U mnie na szczęście jest wolny i na swojego pracodawcę przez 2 dni patrzeć nie muszę :)

17 comments:

  1. Ja nie lubiłam strasznie swojej pracy w restauracji we Wrocławiu. Szefostwo panoszyło się wszędzie patrząc na Ciebie z góry, pomiatając tobą, wytykając ci wszystko. Bo co? Bo byłam w "mundurku" pracowniczym i mogli mnie tak traktować? Zero szacunku do pracownika. Potrafili się przywalić gdy cała sala ludzi, dwie kelnerki, które nie dość, że musiały obsługiwać gości, robić napoje, stać na fryturze, walczyć z kasą fiskalną, sprzątać i stać na zmywaku o to, że oni czekają na swój obiad już 20 minut, choć ludzie na sali musieli czasem ponad godzinę czekać... Mówienie, że ich okradamy, że się obijamy, brak przerwy, brak jakichkolwiek premii, problemy z ustawieniem grafiku, bo przecież my musimy być dyspozycyjne 24/7 nieważne że studiujemy czy np. są święta, brak możliwości zjedzenia czy pójścia do toalety, albo chociaż kucnięcia na chwilę...przecież ile człowiek może wystać? 14 a nawet czasem 16 godzin dziennie to naprawdę dużo. Płacili też nie za wiele. Na szczęście mam to już za sobą i wiem, że nigdy więcej nie wpakuję się w coś takiego. Taka moja krótka historia :) Lubię pracować w gastronomii, ale takiej gdzie się szanuje pracowników. Jednak nie wiem czy następna moja praca będzie z nią związana :)
    W wolnej chwili zapraszam do mnie :*

    ReplyDelete
  2. Rzucaj to i wracaj do Polski, żadna kasa i żadne niby pozytywne zmiany nie warte są takiego traktowania. Może nie będziesz tak dobrze żyła jak tam, ale przynajmniej z godnością i poszanowaniem życia ludzkiego. Polska to Polska, tutaj się urodziłaś i wychowałaś i jestem przekonana, że ma Ci coś jeszcze do zaoferowania, tylko musisz to dostrzec. Dla mnie to jest bez sensu, wyjechać gdzieś na zarobek i tak mega się męczyć. To nie jest jedyne wyjście by się czegoś w życiu dorobić.. Jasne, fajne doświadczenie, ale z takim nastawieniem i przygodami na dłuższą metę niestety męczące. Pozdrawiam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jestem tego samego zdania co Ty i właśnie dążę do powrotu do Polski. Chcę żyć z godnością we własnym kraju, a nie męczyć się na obczyźnie dla paru groszy więcej... Pozdrawiam również!

      Delete
  3. Popierwsze tekst 'tam są drzwi' jest bardzo trafny, jesli znasz swoja wartosc i nie chcesz by ktos toba pomiatal, skorzystaj z tych drzwi i znajdz inna. Jest wiele miejsc na swiecie, gdzie mozesz lepeij zarobic i to w dobrych warunkach. Po drugie nie ma nic zlego ani dziwnego w tym, ze ktos Ci mowi, ze powinnas mowic po angielsku zamiast polskiego, bo to ty zdecydowalas sie wyjechac do pracy za granice, wiedzac w co sie pakujesz i ja nie lubie rowniez kiedy ktos z Rumunii gada po rumunsku a ja stoje obok i tez prosze zeby zmienil na angielski. Do kolezanki w pracy- polki mowie po polsku tylko jak jestesmy same, jesli sa ludzie w okol nas mowie po angielsku, bo uwazam, ze to jest szacunek i i tak mamy fajnie, ze nie musimy pracowac po dunsku. (pracuje w Danii)
    Musisz pamietac, to ty jedziesz za granice, to nie jest tak, ze jestes w swoim panstwie i ktos Ci zabrania nagle rozmawiac po polsku, bo sam przyjechal z innego kraju i nie rozumie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Rozumiem to, ale jeśli pracodawca zatrudnia osobę wiedząc o jego nieznajomości języka angielskiego, a później nakazuje mu rozmawiać w tym właśnie języku to coś tu jest nie tak. Nie wymagajmy niemożliwego.

      Delete
  4. To smutne, ale w Polsce niestety też tk się dzieje. Przyjdź na dzień próbny, poharuj za darmo przez 8 godzin, a my się zstanowimy czy Cię zatrudnimy albo obcinanie pensji bo zbyt mało towaru się sprzedało, albo brak podwyżki przez lata... To chore co się teraz dzieje, ale niestety tak będzie dopóki pracodawcy nadal będą czuć się bezkarni.

    ReplyDelete
  5. Będąc w Anglii na wakacyjnym zarobku pracowałam w fabrykach. Większość osób tam pracujących to byli Polacy i z mojego doświadczenia wynika, że to to oni byli najbardziej złośliwi/chamscy/obgadujący. Byłam w szoku ponieważ doświadczyłam przyjaznej relacji ze strony Brytyjczyków a obłudy ze strony rodaków...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Taki stan rzeczy jest akurat powszechny na obczyźnie. Polak Polakowi wilkiem...

      Delete
  6. Well done! I absolutely had fun reading this. Happy Monday!

    xoxo;
    STYLEFORMANKIND.COM
    Facebook
    Bloglovin

    ReplyDelete
  7. Wszędzie są ludzie i ludzie. Ja miałam kiedyś w Polsce pracę, która czasami sprowadzała się do tego, że musiałam pracować po 20 godzin. Za marne pieniądze. Przypłaciłam to nerwicą i załamaniem nerwowym. Teraz mam pracę fajną, ale stresu też jest sporo. Zazdroszczę Ci tego dystansu - ja muszę się jeszcze tego nauczyć.

    ReplyDelete
  8. Ja póki co studiuję, więc nie miałam jeszcze okazji do tego typu nieprzyjemności. Oczywiście, bardzo dobrze, że pomału się od tego odcinasz. Ja np. studiuję dwa kierunki i za każdym razem, gdy wiem, że następnego dnia muszę gonić z jednego miejsca na drugi koniec miasta, to dostaję dreszczy. Ale z tygodnia na tydzień jest coraz lepiej. Staram się to sobie poukładać w głowie ;)

    ReplyDelete
  9. Niestety w Polsce też tak bywa. :) Ja pracowałam na placu zabaw w galerii handlowej. Bardzo chciałam pracować z dziećmi, sprawdzić czy w ogóle się do tego nadaje. Niestety praca okazała się bardzo nieprzyjemna z powodu szefostwa - niepłacanie za całą pracę, grożby karami pieniężnymi, o których nie było w umowie. A były osoby, które miały gorzej (m. in. nie dostały całej wypłaty). Samoocena mi bardzo spadła, minęło od tego czasu pół roku, zaczęłam się powoli zbierać z tego. Ale dało mi też to kopa - nauczyłam się w końcu jakie są rodzaje umów, czym się różnią. Postanowiłam też, że już nie będę szukać pracy byle gdzie tylko w konkretnych miejscach, z którymi wiążę życie zawodowe. Nawet jeśli mam pracować za darmo (mam to szczęście, że jeszcze mogę sobie na to pozwolić), ale zdobywać doświadczenie zawodowe. W Polsce wcale nie jest lepiej, można trafić żle, ale można trafić dobrze. :) Może rozważcie przeprowadzkę w inne miejsce? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Rozważamy właśnie powrót do Polski. Szkoda nerwów za te parę groszy więcej.

      Delete
  10. Powiem szczerze, że w każdej pracy znajdą się sytuacje, które skrzydła podcinają. Sama teraz jestem w pracowym dołku, więc doskonale Cię rozumiem.

    ReplyDelete
  11. ciśnienie mi rosło wraz z czytaniem tego posta:/ znajomy pracujący w Anglii opowiadał mi podobną historię - też miał pierdolniętego szefa pomiatającego ludźmi, myślę, że takie sytuacje mogą się niestety zdarzać wszędzie, bądź silna i trzymaj się!

    ReplyDelete

Post a comment